Antarctica – film!
Posted on 6 listopada 2011 | 13 komentarzy
[vimeo clip_id="31683631" height="" width="640"]
W końcu udało mi się zmontować coś z materiału przywiezionego z Antarktydy. Klip ma dla mnie bardzo dużą wartość sentymentalną, były to naprawdę magiczne chwile. Polecam full screen. Zapraszam!
PS. Dziękuje wszystkim za cierpliwość podczas mojego pokazu na XXIX Sesji Naukowej Koła Naukowego Studentów Geografii w Murzynowie (przy okazji – „sesja naukowa” brzmi naprawdę dumnie! :p). Z planowanej 1,5h zrobiło się prawie 3h czym pewnie trochę wybiłem z rytmu innych prelegentów. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko, że był to mój pierwszy pokaz slajdów w życiu. Dziękuje serdecznie też za tą niesamowitą owacje na koniec, na prawdę nie wiedziałem jak mam się zachować, a także za niespodziewane wyróżnienie grand prix. Jest mi niezwykle miło…
Przerwa techniczna…
Posted on 28 września 2011 | 3 komentarze
Po powrocie trochę rzeczy jednak się pozmieniało. Nie, nie… Spokojnie, nie będę pisał generalnie jak mi się żyje, co robię, jak mnie odbierają znajomi i jak ja to wszystko widzę. To rozmowa, jak to się mówi, na głębszą chwilę. Może też nie? Dość powiedzieć, że dzieje się szybko i dużo, czasem aż za dużo…
Wracając do początku – chodzi o coś konkretnego. Zmieniłem adres serwera i muszę przenieść tam całego bloga, z czym mam pewne problemy i potrzebuje czasu, którego na to nie mam. Tymczasowo zawieszam więc działalność bloga (to mogą być dwa albo trzy tygodnie). Właściwie to też do końca nie wiem czy „tymczasowo” to najlepsze określenie, bo część wpisów na pewno wróci, ale co się stanie z resztą to trudno powiedzieć. Może znajdą się kiedyś w książce, jeśli się zdecyduje ją napisać? Jest tego tyle, że nawet ściągając posty ze strony kliknąłem na kilka z ciekawości, trochę z sentymentu może i złapałem się na tym, że zacząłem czytać. :] Tak pusto się teraz zrobiło…
Po przeprowadzce będzie to już chyba coś innego, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Jako że moja podróż dobiegła końca, teraz blog może służyć jedynie jako archiwum lub źródło informacji. Dlatego nie chce zupełnie go zamykać. Nie chce też go specjalnie otwierać na coś nowego. Przynajmniej dopóki nie wyruszę w jakąś następną dłuższą włóczęgę. :)
Do tego momentu zostało jeszcze jednak trochę czasu, teraz trzeba „zrobić przesiew, rozegrać zaległe mecze, poukładać pewne sprawy, sami wiecie…„. Moje oczy zwrócone są obecnie trochę w innym kierunku. Ale tylko trochę…
See you around!
EDIT: Blog jest już na nowym serwerze, udało się zachować nawet większość rzeczy. Blog wraca w praktycznie niezmienionej postaci i z wszystkimi wpisami. Na chwilę obecną nie planuje jakichś zmian tutaj, ale nigdy nie wiadomo.. :] pzdr.
Powróciwszy…
Posted on 21 czerwca 2011 | 26 komentarzy
Długo myślałem co napisać po powrocie. Nie miałem za bardzo pomysłu jak ubrać w słowa to, co czuję czy czułem. A wyjątkowo tego było dużo. Na szczęście szum w głowie zaczyna się uspokajać, wyciszam się, adaptuje do nowego-starego miejsca, innego trybu życia. Tak, wróciłem. I muszę się przyznać, że już prawie dwa tygodnie temu, o czym praktycznie nikt nie wiedział. W słoneczne popołudnie, siódmego czerwca 2011 roku, dokładnie po 19 miesiącach i dwóch tygodniach nieobecności, po prostu zapukałem do drzwi własnego domu… Czytaj dalej…
Cidade de Deus – Miasto Boga
Posted on 5 czerwca 2011 | 16 komentarzy
Rio de Janeiro. Kilkunastomilionowy zespół miejski nazywany Miastem Cudów, o którym chyba słyszał każdy. Jeden z piękniej ulokowanych ośrodków miejskich na świecie, była stolica Brazylii, słynąca z plaż, pięknych kobiet, karnawału i posągu Chrystusa górującego nad metropolią. Tak naprawdę Miasto Boga to tytuł książki, na podstawie której powstał jeden z głośniejszych brazylijskich filmów, opowiadający wstrząsającą i – co bardziej przerażające – autentyczną historię kilku chłopców wychowujących się na jednym z przedmieść Rio. Książki, która ukazywała te ciemne strony – biedę, korupcję, handel narkotykami, napady z bronią w ręku i śmierć. Tak naprawdę Miasto Boga leży daleko od miejsc znanych z widokówek, ale ta nazwa działała i wciąż działa na mnie tak mocno, że już zawsze będę tym mianem określał całe Rio de Janeiro. Z przekory. Bo to jest miasto, które nie ma z Bogiem nic wspólnego…
Shangri-la. Wszystko jest kwestią decyzji…
Posted on 9 maja 2011 | 6 komentarzy
Etap wędrowania z plecakiem skończył się już jakiś czas temu. Przywykłem do wygód, dobrego, sytego jedzenia, spania w pościeli, prysznica i dezodorantu (aczkolwiek niechętnie :p). Przywykłem też do markowego alkoholu, zacząłem pić nawet whisky, której wcześniej nie mogłem przełknąć, oraz stałem się wielkim koneserem wina. Z zamkniętymi oczami potrafię już odróżnić białe od czerwonego :] Wiele rzeczy uległo zmianie. Nie ma już włóczenia się po dziwnych miejscach, nie ma dreszczyku emocji towarzyszącego jeździe autostopem ani tej niezależności w podejmowaniu wszelkich decyzji. Nie ma dogłębnej eksploracji i poznawania, jedzenia na ulicy, zwariowanych historii. Są za to inne rzeczy… Czytaj dalej…
Wzdłuż wybrzeża Argentyny
Posted on 21 kwietnia 2011 | 12 komentarzy
Noc świeciła milionami gwiazd. Patrzyłem w niebo myśląc nad sensem takich słów jak ’przestrzeń’, ’bezmiar’ czy ’pustka’… Chwilę wcześniej doszliśmy wspólnie z Mariuszem, że to jednak jest niemożliwe, żebyśmy byli sami we Wszechświecie. Nie wierzę w to, iż nie ma tam gdzieś nikogo… Teraz jednak byłem sam na sam ze sobą i swoimi myślami, na pokładzie zalanym księżycową poświatą. Na pulpitach bladym światłem jarzyły się lekko przyrządy nawigacyjne, a woda za burtą przepływała tak szybko, że miałem wrażenie, jakby się rozmazywała. Nie pamiętam daty, dni na morzu są takie same, wpada się w rytm. To mogły być moje urodziny, skończyłem 24 lata, jednak nie było żadnej zadumy, przemyśleń nad uciekającym czasem. Wręcz przeciwnie, teraz jest on mój. Już od kilku lat spędzam je poza domem. Zazwyczaj na łonie przyrody, w górach, teraz na morzu. Czasem samemu, czasem w małym gronie znajomych. To taka moja forma 'świętowania’, niby zwykły dzień, a gdzieś poza wszystkim. W nocy czasem do jachtu zbliżały się delfiny. Myszkując obok zostawiały za ogonami delikatnie fosforyzującą smugę. Wstępowała we mnie jakaś radość w tych chwilach, jakbym czuł ich pozytywną energię. Dla mnie delfiny to dobre duszki mórz i oceanów…
'Kąpać się z gwiazdami…'
Posted on 5 kwietnia 2011 | 3 komentarze
Na jacht wrócili niedawno Mariusz i Hanka. W załodze jesteśmy więc teraz już we czwórkę. Ostatnie dwa dni minęły nam na przygotowaniach do wypłynięcia. Głównym zadaniem były oczywiście zapasy. Pierwsza krucjata do supermarketu skończyła się na czterech pełnych jedzenia, picia i środków czyszczących wózkach. Z tej wizyty najbardziej zapamiętam miny innych klientów przy kasach :]. Żeby zabrać się na jacht musieliśmy wziąć dwie taksówki i dwa razy kursować pontonem, przerzucając wszystko na pokład. Następnego dnia było już lepiej – 'tylko’ trzy wózki i jeden kurs rozładunkowy. Uporządkowanie, rozlokowanie i odpowiednie ułożenie tego wszystkiego w bakistach i skrytkach zahacza niemalże o formę sztuki. Niełatwym wyzwaniem jest również przerzucenie towaru z pontonu na jacht przy rozfalowanym morzu. Oczywiście w siąpiącym deszczu, pogoda zepsuła się kilka dni temu na dobre i nie wygląda na to, żeby miała się poprawić. W górach już widać śnieg. Niestety, nie obyło się bez strat – podczas transportu zniszczeniu uległy puszki piwa. Cztery sztuki, z czego zawartość jednej udało się nam z Tomkiem odratować :]] Reszta drogocennych butelek przeżyła bez draśnięcia :] Przed nami… Czytaj dalej…
W cieśninach Patagonii i Ziemi Ognistej
Posted on 20 marca 2011 | 6 komentarzy
Powodzenia! – krzyknęła na koniec nasza niezbyt rozgarnięta agentka w Puerto Williams. W końcu sobie poszła. Udało się dopełnić wszelkich niezbędnych formalności, co wcale nie było łatwe. Trzy dni chodzenia, załatwiania, dzwonienia i wypełniania bzdurnych formularzy w siedzibie chilijskiej marynarki. Wszystko po hiszpańsku. Dawno nie miałem aż tak silnego wrażenia, że strzępie język kompletnie bez sensu. No ale wreszcie możemy płynąć…
Obrazki z Antarktydy
Posted on 5 marca 2011 | 8 komentarzy
Zgodnie z obietnica, wzucam galerie ze zdjeciami z Antarktydy. Natrzaskalismy ich mnostwo, ja chyba i tak najmniej ze wszystkich i ciezko bylo wybrac tych kilka. Ponizej znajduja sie fotki, ktore przeszly bardzo rygorystyczna selekcje i mam nadzieje, ze oddaja jako tako klimat… Chodzilo mi o to, by pokazac zdjecia rozne, przedstawic tak pogladowo co tam sie dzialo na krancu swiata. Efekt moze nie zostal do konca osiagniety, jak tak patrze, ale na dopieszczanie zdjec i powtorna selekcje jeszcze bedzie czas. Zapraszam :)
Antarktyda czyli wszystko w bieli…
Posted on 18 lutego 2011 | 11 komentarzy
Na południe. Ushuaia nazywana jest końcem świata, ale ten świat się nie kończy w tym miasteczku.. Dalej jest jeszcze malutkie Puerto Williams w kanale Beagle’a i słynny Przylądek Horn. A potem około pół tysiąca mil morskich burzliwych wód Cieśniny Drake’a do Półwyspu Antarktycznego – Ziemi Grahama i wysp należących do archipelagu Szetlandów Południowych . Wiatry wiejące w pasażu osiągają niewyobrażalne prędkości i to sztormy przerywane są dniami dobrej pogody, a nie odwrotnie. Niskie temperatury, zetknięcie ze sobą dwóch oceanów, silny prąd i ryzyko napotkania gór lodowych …To wszystko składa się na obraz jednego z najtrudniejszych żeglarsko miejsc na Ziemi. W ciągu 400 lat, od momentu odkrycia tej drogi na Pacyfik, na dnie legły dziesiątki ogromnych żaglowców, a żony dziesiątek tysięcy marynarzy już nie doczekały się ich powrotu do domu. Ładownie pełne złota Inków oraz innych cennych towarów, smukłe kadłuby mniejszych i większych statków z potrzaskanymi na drzazgi masztami i rejami… Cały podwodny świat na głębokości czterech kilometrów. Tego już nikt nie sięgnie ani nie policzy. Wystarczy chyba napisać, iż 30 tysięcy ofiar, których przysporzyła budowa Kanału Panamskiego musiało być opłacalną stawką za rezygnacje z konieczności żeglugi przez Horn. Nam także Drake pokazał kawałeczek ze swej potęgi.