kierunek Gibraltar
Posted on 29 października 2009
Dziś wieczorem wyruszamy busem z powrotem do Hiszpanii i kawałek dalej.. Tym razem naszym celem jest jedno z największych miejsc „żeglarskich’ w Europie, gdzie zatrzymują się łódki przed drogą przez Atlantyk. Mowa oczywiście o angielskim Gibraltarze, z którym wiążemy pewne nadzieje na znalezienie jachtu. Jeśli i tam się okaże, że nie ma na to szans, to nie chcąc się dołować i czekać w jednym miejscu, wykupimy najtańszy lot przez Atlantyk samolotem. Mamy kilka opcji na oku już, ale dopiero kiedy zawitamy na Gibraltar i rozeznamy się w sytuacji, będziemy mogli polecieć z czystym sumieniem. Wypłynięcie z Europy jest dość trudne, jeśli chodzi o znalezienie takiego 'łódkowego’ stopa, gdyż bardzo wielu podróżujących chce w ten sposób dotrzeć na drugą stronę. Mamy nadzieję i pewne podstawy do przypuszczania, że w innych miejscach jest to stosunkowo łatwiejsze. No ale cóż zrobić – wysłaliśmy sterty maili z zapytaniami i jak dotąd nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Nie mniej jednak w Lizbonie spędziliśmy fantastyczny czas i na pewno w jakiś sposób jesteśmy naładowani pozytywną energią :) Ale po kolei…
Do Lizbony, tak jak pisałem wcześniej, dotarliśmy późno w niedziele. Następne dni płynęły dość leniwie – '9 rano to dla nas noc’ itd. :] Życie w Portugalii, podobnie jak w Hiszpanii, wygląda trochę inaczej niż u nas. Dla przykładu w niektórych miejscach 'na mieście’ zaczyna się 'coś dziać’ dopiero przed północą. Pierwszego dnia Kacper zabrał nas do Rastabaru, malutkiego pubu z muzyką reagge, gdzie urządziliśmy sobie polski wieczorek :) Pisałem o tym w jednym z komentarzy do poprzedniej notki. W dzień szukaliśmy łódek zarówno pytając w marinach, jak i przez internet. Pozostałe wieczory upływały w towarzystwie Aleksa i Rafała (oczywiście oprócz naszych gospodarzy – Oli, Magdy i Kacpra), również będących tu na erazmusie. Gwoździem programu i nie lada atrakcją na tych spotkaniach była moja zapalniczka zippo, z którą jak się okazało, można robić niesamowite tricki. Po dwóch dniach treningu z Kacprem, możemy śmiało powiedzieć, że podstawy mamy opanowane! :] Oprócz tego spacerując poznawaliśmy to, w gruncie rzeczy, niewielkie miasto. Klimat, jaki tu panuje, bardzo mi przypadł do gustu – wąskie uliczki, malutkie tramwaje, zróżnicowany teren (dużo pagórków), starsza zabudowa w wielu miejscach, a wszystko to w atmosferze – hmm, brakuje mi słowa – takiego 'europejskiego orientu’. Trudno to opisać. Spróbowaliśmy też surfingu i to bynajmniej nie po internecie. Plaże w Lizbonie cieszą się sporym uznaniem wśród tzw. 'ludzi żyjących na fali’ – widać tu wielu reprezentantów tej zróżnicowanej 'religii’ – od wyznawców kite’a, przez padawanów skimboardu i bodyboardu, aż po dominującą chyba sektę czcących surfing. Trudno się w tym w ogóle połapać. Zdecydowanie nie jest to takie proste na jakie wygląda, już samo wypłynięcie w okolice ztj. przyboju kosztuje wiele energii i wymaga nie lada wytrzymałości :] W każdym razie możemy mówić, że pierwszy kontakt z deską mamy za sobą (chociaż z tego kontaktu z nią to najlepsze wyszły nam zdecydowanie zdjęcia na plaży :p). Dziś dostaliśmy też bardzo miły podarunek od Magdy i Oli, mianowicie breloczek w formie lisa (Lis jak Lis-bona :p). Wg najnowszych teorii, Lis dla Lizbony jest tym, czym wilczyca dla Rzymu… :] Dziękujemy, lis zajął honorowe miejsce na moim plecaku! :]
Poniżej zamieszczam zdjęcia z tego krótkiego okresu. Za moment wychodzimy z mieszkania, jednak nie pozostaje ono puste. Wygląda na to, że staje się ono 'mekką podróżników’, gdyż przed chwilą do Kacpra przyjechał na motorze z Polski kolega, który od 4 tygodni jedzie niespiesznie przez Europę. :) W najbliższym czasie ponoć zapowiedziani są już kolejni goście :]
Napiszę coś z Gibraltaru, tymczasem żegnam się surferskim pozdrowieniem „Aloha! I pamiętajcie dzieciaki – na fali!” :D
6 komentarzy to kierunek Gibraltar
Fajnie ze wpadliscie Panowie. Czekamy na wiesci z Gibraltaru!
Fredziu, ale linkę od deski mogłeś już sobie przypiąć do kostki ;)
Obyście dorwali coś na tym Giblartarze…a jak nie to podstawy surfingu już znacie ;)
Aloha!
Fotki mistrzowe, powodzenia chłopaki w poszukiwaniu kilwatera, oby wam wiatry sprzyjały! :)
Sciskam.
Dajcie znać z Gibraltaru!besitos!
Dzięki blogowi podróżujemy razem z Wami :)
Powodzenia na Gibraltarze bo głupio tak samolotem :P
Pozdro!
I gdzie jesteście chłopaki?
Pozdrowiasy!